Józef Konarczak
, prezes ZM KONARCZAK:
– Nie znam zakładów przetwórczych, które z powodu pandemii nie
musiały ograniczać produkcji. Po wiosennym okresie koronawirusa
myśleliśmy, że wszystko powoli ustabilizuje się, a produkcję będzie
można odbudowywać. Niestety, jesienny lockdown i zwiększona liczba
zarażonych pokazały, że plany trzeba odłożyć „na potem”. Brakuje
ludzi. Ja sam od kilku dni pracuję na rozbiorze, ponieważ pracowni-
cy są chorzy lub na kwarantannie. A jak wszyscy doskonale wiedzą,
przyuczenie nowych osób nie jest prostą sprawą. Dla mojego zakładu
ważny jest między innymi handel z sąsiednimi krajami. Teraz prak-
tycznie zamarł, a wszystko za sprawą zamkniętych restauracji. Zresztą
HoReCa w kraju także była naszym znaczącym odbiorcą. Jeśli jeszcze
dodać do tego bardzo niskie marże, jakie w branży mięsnej obowią-
zują, a przy tym rosnące koszty, to obraz przyszłości rysuje się niecie-
kawy. Obserwuję poczynania rządzących i dochodzę do wniosku, że
w swoich decyzjach nie uwzględniają gospodarki. Nie oczekujemy od
rządu jakieś wielkiej pomocy – chcielibyśmy, żeby nasze zobowiąza-
nia, takie jak opłaty, kredyty czy leasingi, na ten trudny czas można
było odroczyć.
Anna Kaczorowska
, prezes ZM JÓZAN:
– Odczuwamy brak stabilizacji – kupujący albo zamawiają, albo zry-
wają kontrakty. Już widzimy wpływ niepotrzebnej nikomu „piątki”
wicepremiera Kaczyńskiego. Jeśli ludzie pracują, chcą wypracowywać
środki także dla państwa, to nie można podkładać im nogi. Nie pa-
trzcie na inne kraje, tylko na swoich przedsiębiorców, którzy z wiel-
kim wysiłkiem rozwijają swoje interesy, zatrudniają ludzi, dają im
pracę i płacę, a część zysku oddają państwu. Przedsiębiorcy z innych
krajów czyhają, żeby tylko powinęła się nam noga, zrobiła luka na
rynku, którą natychmiast wypełnią. Polska może produkować dużo
i dobrego mięsa wołowego – tylko nam nie przeszkadzać! Zainwe-
stowałam duże pieniądze w zakład i mam ogromne wątpliwości, czy
to naprawdę było potrzebne. Ale chciałam, żeby zakład miał nową
linię ubojową, nowy magazyn chłodniczy, żeby się rozwijał. A tu bydła
coraz mniej – rolnicy wyłamują się z hodowli z uwagi na niskie ceny,
a duże gospodarstwa hodowlane nie zaspokoją potrzeb producentów.
Trudno mówić o planach na przyszły rok. Żyjemy w strachu o to, co
nas jeszcze czeka.
Barbara Kobylańska
, członek Zarządu Food Service:
– Rok 2020 okazał się bardzo trudny dla branży mięsnej. Na ciężką
sytuację wpłynęło wiele czynników, ale najważniejszym była epidemia
COVID-19. Branża mięsna została szczególnie dotknięta epidemią
koronowirusa. Z jednej strony wystąpiły liczne ogniska choroby w
zakładach mięsnych. Nagle nie można było przeprowadzić uboju albo
rozbioru z powodu absencji pracowników, natychmiast należało zabez-
pieczyć surowiec do produkcji. Z drugiej strony wprowadzono lock-
down gospodarki. Zamknięcie całego sektora HoReCa, ograniczenia
w ruchu turystycznym, wprowadzenie pracy zdalnej oraz zamknięcie
szkół znacząco wpłynęły na duży spadek cen mięsa i popyt. Ceny żyw-
ca i ceny surowca były mocno powiązane z sytuacją rynkową. Kolejnym
problemem okazał się szybko rozprzestrzeniający się ASF. Pojawiały
się nowe ogniska i przypadki na zachodzie Polski, znacznie zwiększyły
się strefy z ograniczeniami na północy, wschodzie i w centralnej części
kraju. Coraz mniej jest obszarów wolnych od afrykańskiego pomoru
świń. Podsumowując rok 2020 możemy powiedzieć, że był to rok
szczególnych wyzwań i rozwiązywania problemów.
Adam Zdanowski
, współwłaściciel ZM Wierzejki:
– Co tu dużo mówić: bałagan i pandemia. Brak stabilizacji, brak ho-
reki, nadmiar towaru, niskie ceny, brak pracowników – to wszystko
razem na co dzień nam dokucza. Na koniec roku euro także miesza,
a my – kończąc inwestycję – musimy kupować w tej walucie maszyny
i urządzenia. Na to nakłada się ASF w Niemczech i przewidywana
groźba spadku pogłowia trzody chlewnej w kraju. Rynek jest bru-
talny i sam się rządzi sobą. My radzimy sobie dzięki temu, że od lat
budujemy dobre relacje z rolnikami. Przez pandemię pogorszyła się
sytuacja w naszych sklepach firmowych – z uwagi na zamknięcie szkół
wielu pracowników musi korzystać z opieki nad dziećmi, za co my
płacimy. Na to nakładają się godziny dla seniorów – wytwór chorej
wyobraźni. Dla handlu to są godziny zmarnowane! Zwyczajowo od
10-12 sklepy najczęściej odwiedzały matki z dziećmi, korzystające
z zakupów podczas spacerów. Godziny seniorskie – to nasza strata,
podobnie jak zamrożenie gastronomii, które negatywnie wpływa na
całą gospodarkę, nie tylko na branżę spożywczą.
Łukasz Wielgat
, kierownik masarni GS w Pruszczu:
– Dla nas rok 2020 pod względem finansowym nie był najgorszy,
a wpływ na to miały niższe ceny wieprzowiny na rynku. Dzięki temu
rentowność naszego zakładu w pewnym stopniu wzrosła. Byłaby
wyższa, gdyby nie windowanie wszystkich kosztów pozasurowco-
wych (ceny wody, ścieków, energii, badań weterynaryjnych), jakimi
jesteśmy obciążeni. Nie ukrywam, że koronawirus także bardzo nas
obciąża. Wdrożyliśmy wszystkie procedury, ale trzeba ciągle uważać,
by zakład jednozmianowy nie stanął z powodu kwarantanny pracow-
ników. Odczuwamy skutki zamknięcia gastronomii. Nie skupiamy
się przecież tylko na sprzedaży w sklepach – hotele, bary, restauracje
i domy weselne były naszym ważnym odbiorcą. Zatrudniliśmy więc
handlowców i szukamy w terenie nowych klientów. Trudno przewi-
dzieć, co nas czeka. Spadek cen żywca wieprzowego poniżej 4 złotych
życzenia
BILANS DODATNI
grudzień 2020
1 2
Nasza sonda 2020