Kilka dni temu zamieściliśmy rozmowę z Pawłem Rochalą, hodowcą trzody chlewnej, który o sytuacji w tym sektorze rolnictwa powiedział między innymi tak: „Nie mamy w Polsce określonego stada podstawowego. Gdyby to było stabilne, wiedzielibyśmy, ile mamy prosiąt, a zatem ile będzie tuczników. A skoro hodowlę opieramy na tzw. duńczyku, to nigdy nie określimy, ile ostatecznie tych prosiąt wjedzie do nas. Jeśli będzie ich bardzo dużo, to wyhodujemy dużo tucznika, co spowoduje natychmiast obniżkę cen żywca. Kiedy ceny idą w dół, spada opłacalność, a po kieszeni dostaje oczywiście rolnik”.
Jak wygląda opłacalność chowu i tuczu trzody chlewnej w Polsce wiedzą doskonale hodowcy z województwa wielkopolskiego, bowiem tamtejsza Izba Rolnicza przygotowała aktualną ocenę sytuacji. Przytacza ją m.in. farmer.pl.
„Według kalkulacji WIR zarówno tucz trzody w oparciu o własne zboża, jak i na bazie zbóż z zakupu jest przy obecnych cenach skupu tuczników nieopłacalny (…) znacznie więcej tracą hodowcy, którzy swoją produkcję prowadzą na bazie paszy własnej: okazuje się bowiem, że wyprodukowanie zboża w ubiegłym sezonie wegetacyjnym było o kilkadziesiąt proc. droższe niż dzisiejsze koszty zakupu surowca. W konsekwencji strata poniesiona przy wykorzystaniu własnych pasz jest o ponad 130 zł
większa niż w przypadku tuczu opartego o zboża z zakupu.
Niezależnie od powyższego bardzo niepokoi fakt, że pomimo relatywnie wysokich cen tuczników, produkcja wciąż pozostaje na minusie. Cały zysk zjadany jest przez koszty produkcji – nie tylko pasze, ale także zakup warchlaka, koszty energii czy nakłady pracy”.
I ponownie zadajemy pytanie – czy wsparcie dla rolników (nawet do 500.000 złotych dla gospodarstwa) pomoże w zwiększeniu pogłowia trzody chlewnej w Polsce?
Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy Rzeczypospolitej Polskiej |
|
---|---|
ul. Miodowa 14 00-246 Warszawa |
|
+48 22 6350184 507-130-369 |
|
biuro@srw.org.pl |