Serdecznie gratulujemy nagrody, przyznawanej przez Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy RP tym dziennikarzom, którzy podejmują tematy, często trudne i kontrowersyjne, dotyczące branży mięsnej.
- Byłam tym wyróżnieniem zaszczycona i zaskoczona. Jest mi bardzo miło i jednocześnie przekazuję tę nagrodę całemu zespołowi naszej redakcji. Bo ten rok obfitował w wiele trudnych spraw związanych z produkcją zwierzęcą, z hodowlą, zwalczaniem chorób i spora część redakcji miała w tym swój udział.
Wasza redakcja, co prawda z nazwy i zainteresowania – rolnicza, nie pomija tematów związanych z szeroko rozumianą branżą mięsną, na którą składa się przecież nie tylko skup, ubój i przetwórstwo.
- Zajmujemy się problemami nie tylko tych grup zawodowych, ale współpracujemy także z organizacjami branżowymi, w tym ze Stowarzyszeniem Rzeźników i Wędliniarzy. Prezes Tomasz Parzybut od kilku lat jest uczestnikiem debat w ramach konferencji Farmera „Narodowe wyzwania w rolnictwie”, często pojawia się na naszym portalu z ciekawymi informacjami i przemyśleniami. Takie kontakty są nam potrzebne, by przedstawiany przez nas obraz sektora rolno-spożywczego był pełny.
Jak postrzega pani współpracę hodowców i branży mięsnej w Polsce w ostatnim czasie?
- Wydaje się, że od lat niewiele się na tym gruncie zmienia. Hodowcom jest coraz trudniej uzyskać satysfakcjonujące dochody. Z przykrością obserwujemy, że coraz większa liczba rolników rezygnuje z hodowli, poszukując innych rozwiązań, które pozwolą godnie żyć, ale już bez rozwijania gospodarstwa. A w branży mięsnej przecież sytuacja jest równie trudna, jeśli wskazać na rosnące koszty produkcji, pracy, wymogi prawno-środowiskowe, opłaty opakowaniowe i wiele innych. Myślę, że cała branża jest mocno dociskana finansowo. Mamy nadal świetną jakościowo wieprzowinę i wołowinę ze specjalistycznych gospodarstw, mamy bardzo dobre produkty mięsne, które bronią się jakością i smakiem. Z drugiej strony rolnicy to dzisiaj albo dwuzawodowcy, albo osoby stale poszukujące rozwiązań, które mniejszym nakładem pracy i kosztów pozwolą utrzymać gospodarstwa.
Systematycznie informowani przez GUS dowiadujemy się, że upadają kolejne małe i średnie hodowle trzody chlewnej, a stado podstawowe kurczy się w zastraszającym tempie…
- Hodowla w gospodarstwach rodzinnych nie wygląda dobrze. Trzymają się jeszcze wyspecjalizowane fermy. Nie można dziwić się rolnikom, którzy muszą podołać wszelkim wyzwaniom prawnym, sanitarnym, a przy stale u nas obecnym afrykańskim pomorze świń, także z niełatwą bioasekuracją. Jeśli ktoś z hodowli rezygnuje, to jest mu bardzo trudno do tego powrócić. Choć są rolnicy, którzy szukając dochodów i wybierając dywersyfikację i specjalizację produkcji, wracają do hodowli świń. Wydaje się, że chów trzody w Polsce to temat dziś dla pasjonatów i osób lojalnych wobec dorobku pokoleń i tradycji, bo ryzyko prowadzenia tej działalności jest wysokie.
Z drugiej strony mamy potężne hodowle.
- I właśnie tradycyjnym rolnikom trudno z nimi konkurować ceną. Trzeba szukać wyróżników. One w małych hodowlach i masarniach są – to dobre, jakościowo mięso i wysokiej jakości produkt z rozpoznawalną marką. Konsumenci, a w każdym razie ta ich część świadoma roli zdrowego żywienia, chętnie sięgają po dobre i smaczne wędliny, stąd rosnąca popularność niewielkich sklepów mięsnych, gdzie towar dostarczają małe masarnie. Klienci wiedzą, że dostaną tam zawsze jakościowe i powtarzalne produkty z dobrego, polskiego mięsa.
Jak pani, jako konsumentka, ocenia produkty mięsne dostępne na rynku?
- Wachlarz tych produktów jest ogromny. Konsumenci mogą się w tej mnogości pogubić. Nie zawsze mają też pewność, że kupując produkty z lady w markecie na pewno w ślad za ceną otrzymają towar wysokiej jakości. Dyskonty narzucają ceny przetwórcom, ale bardzo rzadko stosują gradację wyrobów, wskazując na te najlepsze, tradycyjne, z wyraźną informacją „produkt polski”.
O klienta warto dbać. To powinno być celem wszystkich w całym łańcuchu produkcji od pola do stołu. Tu mogłyby świetnie spełnić swoją rolę tzw. półki lokalne, o tworzenie których w sieciach handlowych zabiega Zarząd Stowarzyszenia.
- Trzeba, tym bardziej, że mięso i wędliny są bardzo drogie. Niestety, bardzo często w ślad za ceną nie idzie jakość. To dotyczy głównie sieci handlowych, gdzie mnogość i dobór produktów, ich smak z czasem powszednieją. A Polacy nie chcą marnować żywności, dlatego rośnie zainteresowanie wyrobami niszowymi, z mniejszych, lokalnych zakładów mięsnych. Kupujemy mniej, ale bardziej wartościowe i smaczne, choć droższe produkty. Prosty skład produktu, to jest to, czego konsumenci coraz częściej poszukują, ponieważ świadomość zdrowego odżywiania w społeczeństwie rośnie.
Rozmawiamy tuż przed końcem 2024 roku, dlatego chciałabym zapytać o pani ocenę branży rolno-spożywczej w Polsce.
- Wszyscy w branży żyjemy teraz umową Unia – Mercosur. Mimo protestów zdecydowano się ją podpisać. To chyba znak, że gospodarka europejska jest w złym stanie, co zmusza do tego, by Unia weszła globalnie na rynki Ameryki Południowej. Europa ze swoimi kosztami pracy, produkcji, z luksusowymi produktami odstaje od producentów z Chin czy USA, Indii. Wszyscy tego ożywienia europejskiego rynku oczekują. Niestety, nie pierwszy raz na szali takich umów na koniec zostawia się sektor rolno-spożywczy, który w UE odznacza się z wysokimi standardami, okupionym przez rolników i producentów ogromnymi kosztami. To jest trudna i przykra sytuacja, która podkopuje wszystkie narzucone krajom unijnym standardy. Dziś o tym się zapomina, przestają być ważne audyty i kontrole produkcji. Wszyscy mamy świadomość, że z krajów Mercosur trafią do nas towary niższej jakości i niskich cen, wynikające z odmiennych standardów produkcji na każdym etapie. Jeśli się raz otworzy granice dla takich towarów, to się ich już nie zatrzyma. Nie można być naiwnym i wierzyć, że pomogą mechanizmy ochronne. Kto udowodni, że na przykład załamanie tak dobrze rozwijającego się rynku wołowiny w Polsce, wywołało argentyńskie mięso, konkurencyjne cenowo?...
Chciałam zapytać o to, co w przyszłym roku może zmienić się najlepsze, ale z kontekstu naszej rozmowy wynika, że łatwo nie będzie…
- Może nie należy czarno prognozować... Lepiej będzie wtedy, gdy na szczeblu politycznym, unijnym i rządowym będą zapadały przemyślane i mądre decyzje. Przed nami polska prezydencja w Radzie UE. Wszyscy pompują ten balonik, zapewniając że Polska będzie modelować debaty i dyskusje. Oby tak się stało, głównie w handlu z Ukrainą, która w pewnym sensie jest dla Polski takim najbliższym nam „Mercosurem”. Za pół roku kończą się mechanizmy ochronne, dotyczące przywozu towarów z Ukrainy. Ważne, byśmy byli przygotowani na to, co może się wydarzyć. Już dziś powinniśmy znać warunki wymiany handlowej po 6 czerwca 2025 r. Piłka w grze – po naszej stronie – więc powinniśmy ją dobrze dla Polski wykorzystać. Ważne, by wszyscy byli przygotowani i czujni.
Rozmawiała: Bożena Skarżyńska
Fot. Archiwum Farmer.pl
Stowarzyszenie Rzeźników i Wędliniarzy Rzeczypospolitej Polskiej |
|
---|---|
ul. Miodowa 14 00-246 Warszawa |
|
+48 22 6350184 507-130-369 |
|
biuro@srw.org.pl |