Bilans wrzesień 2021
■ Podczas czerwcowego Walnego Zebrania Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy RP, które miało charakter wyborczy, uzupełniono listę członków Rady Krajowej tej organizacji. Zajął pan miejsce po Józefie Konarczaku, któ- ry nie zdecydował się ponownie kandydować. – Po czterech latach „rozłąki” z Radą, wróciłem do jej składu. Muszę dodać, że nie stałem z boku, nie zrezygnowa- łem z aktywności, choć oczywiście była nieco mniejsza niż w czasie poprzednich kadencji w Radzie Krajowej. Nie uczest- niczyłem w jej spotkaniach, ani w posie- dzeniach Zarządu SRW, ale bardzo czę- sto konsultowano ze mną wiele tematów. Z problemami Stowarzyszenia zapo- znawałem się więc na bieżąco, podobnie z sytuacją w naszym poznańskim Cechu, gdzie często rozmawiam z jego starszym, czyli Józiem Konarczakiem. Ja każdego dnia żyję problemami naszej branży. Lu- bię wiedzieć, co w trawie piszczy… ■ Branża mięsna ma za sobą niełatwy rok wal- ki o przetrwanie z powodu afrykańskiego po- moru świń i koronawirusa. Zapowiada się, że kolejne miesiące także nie będą łatwe. Czy ma pan pomysł na swój udział w nowej, czterolet- niej kadencji Rady? – W październiku odbędzie się pierw- sze spotkanie Rady w nowym składzie. Uważam, że podczas tej narady i dys- kusji będę mógł podzielić się z kolega- mi swoimi przemyśleniami. W mojej jeliciarskiej działalności staram się od lat wspierać członków Stowarzyszenia, dając im stosowne upusty. I deklaruję, że nie zmienię tych zasad w PPHU Osłon- ka. Staram się pozyskiwać nowych od- biorców, co nie jest łatwe. Ale małymi krokami osiągamy założone cele. ■ Prowadząc wraz z rodziną firmę handlują- cą dodatkami do produkcji wędliniarskiej ma pan możliwość poobserwowania rynku. Czy w Wielkopolsce, która jest głównym terenem waszej działalności, widać zmiany w struktu- rze firm? Czy i tutaj zaczynają powoli znikać z mapy małe i średnie zakłady? – Tak, widzimy te zamiany. Przyczynia się do nich nie tylko pandemia CO- VID-19, ale także spadek zainteresowa- nia produktami mięsnymi, ucieczka mło- dych od zawodu rzeźnika, a nawet brak chęci do kontynuowania działalności ro- dziców. W Lesznie, kiedy ponad 30 lat temu rozkręcałem tu Osłonkę, działało osiem masarni. Została jedna...W 1976 roku, gdy zaczynałem działalność, w Pol- sce było 6 tysięcy zakładów mięsnych różnej wielkości, a zostało niewiele po- nad 2 tysiące. Oczywiście półki sklepo- we po tych małych i średnich firmach wypełniają swoją produkcją molochy, najczęściej z kapitałem zagranicznym. Konsumenci więc nie odczuwają braku dostaw, choć z pewnością wielu z nich dostrzega zmiany jakościowe i smako- we wyrobów. Najgorszy prognostyk jest w tym, że nie ma szkół kształcących w zawodach rzeźniczo-wędliniarskich. Nie ma więc następców fachowców, któ- rzy są już w wieku emerytalnym i z ko- nieczności jeszcze pracują w małych za- kładach rzemieślniczych. ■ Czy w ostatnim czasie coś drgnęło na rynku wędliniarskim? – Już w czasie tegorocznych wakacji, a zwłaszcza po rozpoczęciu roku szkol- nego, obroty w naszej firmie zaczęły wzrastać. To znak, że z większym roz- machem ruszyły też firmy mięsne i oży- wił się handel. Oby nie wrócił lockdown, który niesie za sobą mniejszy popyt na produkty spożywcze, a więc i niebezpie- czeństwo kolejnych upadłości. ■ Od kilku lat Ministerstwo Rolnictwa stawia na rozwój rolniczego handlu detalicznego. Czy wśród waszych klientów wzrosła liczba rolni- ków produkujących wędliny w ramach RHD? – Nie odnotowujemy co prawda wzmo- żonego wzrostu, ale zauważamy, że wła- ściciele większych gospodarstw indy- widualnych zaczynają kupować jelita, przyprawy i inne komponenty do pro- dukcji wędlin i przetworów mięsnych. To znaczy, że zaczynają tę działalność rozwijać. Dla firm z branży mięsnej to nie jest dobra wiadomość, ponieważ oznacza, że właściciele zakładów mię- snych, którzy przez lata inwestowali, unowocześniali swoje firmy i wkładali w ich rozwój wiele środków finansowych – stracą część klientów. ■ Powoli zbliżamy się do wyjątkowego jubi- leuszu – stulecia Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy. Przyglądając się aktywności członków tej organizacji odnoszę wrażenie, że jest nieco uśpiona… – Wiele działań zanika, ponieważ wie- le zmienia się w naszej branży. Kiedyś organizowałem wyjazdy na Grüne Wo- che do Berlina. Zainteresowanie było ogromne, a autokary wypełnione do ostatniego miejsca. Teraz nie tylko do Berlina, ale także na targi do Frankfurtu czy Kolonii ludzie wolą jeździć swoimi samochodami lub latać samolotami. To tylko jeden z przykładów. Podobnie jest w naszym Stowarzyszeniu, które po pro- stu starzeje się. Na horyzoncie młodych następców niewielu, a i mało spośród nich chce się angażować w działalność, co by nie mówić – społeczną. Ja byłem i jestem optymistą i myślę, że nie zabrak- nie chętnych do zorganizowania jubile- uszu i uczestniczenia w nim. ■ Na emeryturę jeszcze się pan nie wybiera… – Choć jestem już pradziadkiem (nie- dawno urodził się mój pierwszy prawnu- czek Franuś), o emeryturze nie myślę. Mam takie geny, że muszę działać i pra- cować.Mam nadzieję jeszcze długo roz- wijać rodzinną Osłonkę i wspierać takie branżowe organizacje, jak nasze Stowa- rzyszenie czy poznański Cech Rzeźni- ków,Wędliniarzy i Kucharzy. ■ ZE STEFANEM JERZYM PIELECHEM CZŁONKIEM RADY KRAJOWEJ SRW RP, ROZMAWIA BOŻENA SKARŻYŃSKA Lubię wiedzieć, co w trawie piszczy… wrzesień 2021 BILANS DODATNI 1 3 Porozmawiajmy...
Made with FlippingBook
RkJQdWJsaXNoZXIy MjM4OTk5